Coś tam kiedyś o tej jakże niewdzięcznej chorobie słyszałam, gdzieś tam w jednej z miliona szufladek mózgowych ogarniałam temat pt. chore dziecko. Wiedziałam, że nie raz i nie dwa a dwadzieścia dwa jak nie sto dwa, moja córeczka będzie chora. Jednej rzeczy nie wiedziałam i chyba żadna matka tego wiedzieć nie będzie póki to ją nie spotka - jak nasze dziecko zareaguje na chorobę.
Zaczęło się w środę dokładnie o 15.20. Claudia wstała, cała rozpalona. Termometr pokazuje 38,2. Jeszcze nie wiem, że będzie gorzej przez kolejne 3 dni bo o trzydniówce dowiadujemy się, że to TO, dopiero po zakończeniu choroby.
W ruch idzie Nurofen i paracetamol na zmianę. Claudia zaczyna być baaardzo, ale to BAAAARDZO marudna. Robię wszystko, by jakoś jej w tym cierpieniu ulżyć. W nocy temperatura dochodziła do 39,2 i pobudek było tyle, że nawet nie wiem czy w ogóle spałam. Mimo wszystko, to nie była najgorsza noc. Noc z czwartku na piątek i z piątku na sobotę to prawdziwy surwiwal dla rodziców. Kiedy w piątek w nocy termometr pokazał mi o 1.00 w nocy 40,2 zaczęłam płakać. Z bezradności. Nic nie pomaga, a jej płacz nie ustawał. Zaczęłam szykować się do szpitala. Zaraz przed wyjściem jeszcze jedno sprawdzenie temp. - 38,5. Nurofen podany o północy w końcu zadziałał. Zostaliśmy w domu, ale i tak w zasadzie już oboje z mężem nie spaliśmy. Ja się modliłam przy łóżeczku małej, żeby ten koszmar się w końcu skończył. Tej nocy nie wiedziałam o co chodzi bo parenaście godzin wcześniej byłam z Claudią u lekarza i wszystko było ok. Płuca czyste, gardło czyste, 0 kataru, uszy w porządku, zawartość pieluchy również zadowalająca. Werdykt - wirus.
W sobotę po tej koszmarnej nocy od razu z rana pojechaliśmy na pogotowie. Badanie moczu - wszystko ok. Niby jakaś mała infekcja ucha. Antybiotyk. Pierwszy w życiu Claudii. No w końcu coś musi jej pomóc, a skoro ani Nurofen ani paracetamol nie pomógł jej w 100% to antybiotyk musi zadziałać. Zadziałał.
Teraz pytanie za 100 pkt.
Skąd wiem, że to trzydniówka? Ano po wyedukowaniu się na stronach poświęconych maluchom i po poczytaniu różnych forum, głównym objawem przebytej trzydniówki jest zaraz po uspokojeniu się szalonej temperatury - czerwonego rumienia, wysypki, czerwonych pryszczyków podobnych do ospy. Temperatura wczoraj po południu już się uspokoiła, a wspomniana wysypka pojawiła się dzisiaj rano. Szyja, twarz, plecy, brzuszek - kaszka. Na udach kilka jakby czerwonych krostek. Ma minąć po podbobno 2-3 dniach. Zobaczymy.
Jest za to jedna dobra wiadomość. Przejście trzydniówki uodparnia na całe życie. Good. Bo drugiej takiej akcji chyba bym nie zniosła.
Doskonale Cie rozumiem i ciesze się że jestescie już po...
ReplyDeletemy 3dnówkę miałysmy kilka mesięcy temu i kiedy Julka miała 40 stopni gorączki zemdlała mi z wycieńczenia, leki na goraczke nie działały, równiez skończyło się na antybiotyku który odrazu zbił temp.
najgorsze że ta nieszczęsna infekcja jak na złość pojawia się w weekend..
życzę wam zdrówka i siły dużo :*
i to w jeszcze taki piękny, ciepły i bezchmurny...
DeleteMatka zawsze wie najlepiej co jest własnemu dziecku:)
ReplyDeletePozdrawiam!
Mój synek też ma już trzydniówkę za sobą. I jest dokładnie tak, jak piszesz... zaraz po spadku wysokiej temperatury jest wysypka. Dużo zdrówka i wytrwałości życzę.
ReplyDeleteWspółczujemy! Na szczęście już prawie po wszystkim. :) Dużo dużo zdrowia dla małej :)
ReplyDeleteKeep calm i zdrówka!!
ReplyDeleteteż to przechodziliśmy i wiem jakie to okropne gdy dziecko rozpływa się w rękach ...
ReplyDeleteDobrze, że to juz za Wami
pozdrawiam
HAART
Oj, to niedobrze. Dużo zdrówka dla maleńkiej !
ReplyDelete